Niektóre pytania słyszę tak często, że postanowiłem zebrać je w jednym miejscu – i odpowiedzieć tak, jak odpowiadam zawsze: prosto, szczerze, z serca.
„To jest fotografia czy obraz?”
To pytanie słyszę najczęściej – i nadal nie mam jednej odpowiedzi.
Moje prace zaczynają się od fotografii, ale kończą się gdzie indziej.
Fotografuję światło, fakturę, kolor, cień. Potem łączę te elementy – warstwa po warstwie – w coś, co przestaje być tylko zdjęciem.
Niektórzy mówią, że to przypomina malarstwo. Inni – że grafikę warsztatową.
A ja mówię: to po prostu obraz, który powstał z wielu warstw świata.
Nie dokumentuję rzeczywistości. Ja ją przekształcam.
„To jest robione w komputerze?”
Tak – ale nie tak, jak myślisz. Komputer to moje atelier, nie fabryka efektów.
Pracuję w Photoshopie, ale nie używam gotowych filtrów czy sztuczek.
Zawsze zaczynam od własnych zdjęć – i tylko na nich pracuję.
To nie jest też grafika komputerowa. To coś pomiędzy – fotografika, w której światło staje się farbą, a piksel – śladem emocji.
„Ile jest takich samych egzemplarzy?”
Każdy obraz jest drukowany w ściśle limitowanej edycji, najczęściej 7 lub 10 egzemplarzy.
Każdy egzemplarz:
- ma numer (np. 2/7),
- mój podpis,
- certyfikat jakości DigiGraphie by Epson,
- i drukowany jest na papierze archiwalnym o najwyższej trwałości.
Po zamknięciu edycji – nie powstają już kolejne egzemplarze.
Dla kolekcjonera to gwarancja unikalności i trwałości.
„Czy to pasuje do wnętrz?”
Tak – ale nie jako ozdoba. Nie tworzę obrazów, które mają tylko „ładnie wyglądać na ścianie”. T
worzę takie, które mają coś wnieść – atmosferę, ciszę, obecność.
Wielu moich odbiorców mówi, że moje prace „uspokajają przestrzeń”.
Nie dlatego, że są neutralne, ale dlatego, że tworzą klimat skupienia.
To nie są obrazy do wnętrza – to obrazy dla wnętrza.
„Czy muszę znać się na sztuce, żeby kupić?”
Nie.
Nie musisz znać historii sztuki ani specjalistycznych terminów.
Nie musisz wiedzieć, czym jest DigiGraphie, giclée czy pigmentowy druk.
Wystarczy, że coś w Tobie się poruszyło, że chcesz ten obraz mieć blisko, bo czujesz, że z Tobą rozmawia. To najlepsze kryterium, jakie istnieje.
Dobre pytania są dowodem zainteresowania, a nie niewiedzy. Zadawane przez widzów, którzy stają przed obrazem i szukają zrozumienia, są początkiem dialogu, który buduje wartość sztuki.
Z perspektywy galerii czy rynku, takie rozmowy to złoto. Pokazują, że odbiorca nie szuka dekoracji, tylko autentycznego kontaktu. Dlatego edukacja wizualna nie powinna polegać na wykładaniu teorii, ale na tworzeniu przestrzeni do rozmowy. Bo im więcej wiemy o intencjach artysty, tym głębiej możemy doświadczać jego dzieł.









