Wszyscy pytają: „Jaki masz styl?”
To pytanie wraca. Słyszę je od galerzystów, od znajomych, czasem nawet od siebie samego.
Ale zawsze odpowiadam: „Nie wiem. I nie muszę wiedzieć.”
Obraz rodzi się z wewnętrznej potrzeby – nie z planu.
Nie zaczynam pracy od pytania: w jakim stylu to będzie?
Zaczynam od impulsu. Od faktury, światła, fragmentu czegoś, co mnie zatrzymało.
Potem układam to, co widzę – i pozwalam obrazowi samemu wybrać swój język.
Czasem wyjdzie jak grafika warsztatowa. Czasem – jak malarstwo. Czasem – jak sen.
Styl mnie nie ogranicza, bo nie go wybieram.
Nie jestem artystą, który buduje markę na rozpoznawalności formalnej.
Jestem twórcą, który idzie za potrzebą obrazu. Za tym, co chce się objawić – nie za tym, co byłoby „spójne”.
Natura też nie ma jednego stylu.
Raz rodzi paproć. Raz dąb. Raz mgłę nad wodą. I wszystko to jest prawdziwe.
Dlaczego twórca miałby zamykać się w jednej estetyce?
Co mnie interesuje bardziej niż styl?
- Autentyczność
- Poruszenie
- Obecność
- Zatrzymanie
Jeśli obraz to robi – to znaczy, że jest mój. Niezależnie, jak wygląda.